Odcinek 02 – „roślinożerne okonie...”
Ryby wód krajowych – okonie (Perca fluviatilis) – esej
Odcinek 02 – „roślinożerne okonie…”
Mieszkańcy akwarium z biegiem czasu stawali się naszymi domownikami, a co za tym idzie, stali się cząstką naszej ludzkiej mikro domowej historii. Jednak będę się starał, aby artykuły nie stały się tylko i wyłącznie chronologicznym pamiętnikiem, a raczej będę gromadził informacje zbliżone narastająco tematycznie. Dlatego też niektóre treści i materiały (fotki, filmiki) będą w poszczególnych artykułach pochodziły z różnych lat i okresów istnienia, wystroju, usprzętowienia oraz obsady akwarium.
Na fotce – mali domownicy.
Rozpoczęcie przygody z okoniami było oczywiście niełatwe. Problemy z aklimatyzacją, problemy z pomocą dzikim rybom w pokonaniu syndromu niewoli, problemy z filtracją biologiczną wody, problemy z brakami tlenu w wodzie, itd., itd., w końcu – problemy z karmieniem. To znaczy z samym karmieniem nie było problemu – gorzej za to z zapewnieniem potrzebnych ilości odpowiedniego pokarmu
Na fotce – opadająca na środku akwarium czerwona kostka z mrożonymi larwami ochotki wzbudza zainteresowanie jedynie płotek. Jeszcze dużo pracy przede mną zanim nauczę okonie jeść martwy pokarm…
Trzymanie w domu wszelkiego rodzaju robactwa, w tym też „robactwa” wodnego w stanie żywym było bardzo kłopotliwe – szczególnie źle to znosiła moja żona. 😉 Niestety okonki absolutnie ignorowały wszystko co było martwe i się nie ruszało.
Na filmiku – okonek szuka przy dnie czegoś do jedzenia – jeszcze jest troszkę za mały i zupełnie ignoruje małe rybki (Gupiki, Danio), które jednak już niedługo staną się jego pożywieniem.
Na początek nieoceniona staje się wędkarska żywa larwa ochotki kupowana w sklepach wędkarskich oraz żywe larwy komarów i wodzienia. Z czasem dzięki cierpliwym moim zabiegom i odpowiedniej cyrkulacji wody w akwarium udaje się oszukać ryby i przyzwyczaić je do ochotki i larw wodzienia mrożonych w kostkach, co znacznie ułatwia zapewnienie i przechowywanie tego typu pokarmu. Moment przyzwyczajenia okoni do martwego mrożonego pokarmu wydawał mi się końcem problemów z gromadzeniem i przechowywaniem pożywienia. Myślałem, że dwa razy dziennie wrzucę do akwarium po dwie kostki larw z zamrażalnika i po kłopocie – o jakże się myliłem…
Na filmiku – okonki wspólnie z płotkami obskubują rozmarzającą w wodzie kostkę z mrożonymi larwami ochotki.
Pozornie wszystko było dobrze. Okonie na początku niby rosły i miały się dobrze, jednak z upływem czasu zaczęły pojawiać się pierwsze kłopoty z ich rozwojem i przede wszystkim ze zdrowiem. Zacząłem szukać przyczyny pojawiających się częstych zachorowań ryb. Jednocześnie dziwiłem się, bo przecież okonie to drapieżniki czyli także sanitariusze pożerający w naturze wszystko co dogonią i co zmieści się im do pyska. Wiadomo, że w pierwszej kolejności ich ofiarami padną słabe i chore ryby – więc okonie muszą być wysoce odporne na choroby, aby się nie zarażać od swoich ofiar. Próbowałem więc dojść gdzie popełniam aż tak duży błąd w chowie tych ryb, że tak odporne okonie coraz częściej chorują i stają się coraz wrażliwsze na wszelkie infekcje.
Po wielu perypetiach i konsultacjach ze znajomym ichtiologiem oraz po własnych, małych eksperymentach okazało się, że okoniom brakowało witamin, minerałów, związków chitynowych i innych polisacharydów. Wiele witamin potrzebnych okoniom do życia, ryby w naturalnym środowisku mogą znaleźć tylko i wyłącznie w wodnych roślinach i glonach. Hmm… tylko jak tu teraz podać mięsożernym okoniom witaminy pochodzące z wodnych roślin i glonów? Próbowałem wszelkich sposobów i form: płatki, granulki różnych kolorów i smaków niestety były przez okonie absolutnie ignorowane. Nawet jak przez przypadek okoń „strzelił” jakiegoś kolorowego płatka z opadu, to i tak natychmiast wypluwał. Nie było więc wyboru. Musiałem rozpocząć dostarczanie okoniom pożywienia w postaci żywych małych rybek, które chętnie jadły płatki i inny pokarm pochodzenia roślinnego z witaminami. W ten sposób roślinne zawartości żołądków pożeranych ryb trafiały do żołądków okoni i takim sposobem udało mi się uodpornić okonie na choroby oraz przywrócić prawidłowych ich wzrost i rozwój.
W naturalnym środowisku ryb dzieje się analogicznie. Wszystkie ryby drapieżne jedzą nie tylko mięso, ale także zawartości żołądków swoich ofiar, dzięki czemu dostarczają sobie pełną gamę i różnorodność pierwiastków, związków, minerałów i właśnie witamin, których ogromna ilość występuje przeważnie w roślinach i glonach. W taki oto sposób również i okonie są po części roślinożerne.
Na fotce – płotki, które nie gardzą pokarmem roślinnym i często chętnie uzupełniają swoje menu wybranymi częściami roślin, porostów i glonów.
Na fotce – każde na swój sposób ryby roślinożerne…
Na fotce – okonek czuje linią boczną ruch płoci za sobą i śmiesznie wytęża oko, żeby zaspokoić swoją ciekawość i spojrzeć za siebie, ale robi to tak, żeby nie zwracać na siebie uwagi więc nie odwraca się do tyłu tylko „wyciąga oko”.
Na fotce – tu wzrok okonka bezwiedny, obojętny, ale za to linia boczna wydaje się aż nastroszona. Szeroko pojęta czujność zawsze i wszędzie.
Ciąg dalszy nastąpi – niebawem:
Odcinek 03 – „Okonie i taktyka ich polowań”